nakładam świeżo wyprasowaną koszulę na obolałe ramiona. koszula nie pachnie, nie wydaje absolutnie żadnego zapachu. jest ciepła. to dobry początek dnia.
noszona wcześniej koszula nastawia poranek w jakimś kierunku. pozostałości kobiecych perfum przywołują wspomnienia minionej nocy, intensywna woń potu zaburza poczucie pewności siebie. aromat kawy wytrącający się z wtorkowej plamy kieruje moje kroki do najbliższej kafeterii.
ale koszula na szczęście jest czysta, pozwala rozpocząć dzień bez zbędnego rozpamiętywania.
zapinam powoli guziki. starannie, jeden po drugim. uważam, aby przypadkiem nie pominąć któregoś z nich i nie rozpoczynać całej zabawy od nowa.
w końcu dochodzę do rękawów. spięta w nadgarstku koszula dodaje dziwnej pewności siebie.
miniony dzień nasączył koszulę szeroką paletą aromatów. zapach wieczornej koszuli mówi kim jestem.
czasami nie chcę, żeby ktokolwiek poznał moje dni.
czasami nie chcę, żeby ktokolwiek przewąchał mnie na wylot.
dlatego wieczorem wrzucam koszulę do pralki. rano biorę następną. prasuję.
nakładam na zbolałe ramiona.
kolorem i kształtem o świecie.
miażdżące melodie.
piątek, 12 czerwca 2009 | dodano o 9:29 PM |
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
archiwum
-
▼
2009
(40)
- ► października (1)
licznik.
all copyrights by
Maciej Hachlica
4 Komentarzy. Skomentuj.:
Uwielbiam Cie po prostu! Twoje notki też:)
ojoj zmieniłeś Maciek... zmieniłeś
i bynajmniej nie na lepsze :(
(*)
Ciekawe światło na zdjęciu trzecim. : )
może to głupie.
ale uwielbiam tu zaglądać.
to co piszesz, to co pokazujesz jest takie... prawdziwe, czasem też magiczne.
Prześlij komentarz