małe marzenia często się spełniają.
czwarta nad ranem. stosunkowo niewielkie zmęczenie pozwalało na poranną wędrówkę. z aparatem na szyi i skróconym wydaniem liturgii godzin ruszyłem w drogę.
czwarta nad ranem. stosunkowo niewielkie zmęczenie pozwalało na poranną wędrówkę. z aparatem na szyi i skróconym wydaniem liturgii godzin ruszyłem w drogę.

bukowiańska ulica diametralnie różniła się od tej, którą widziałem 8 godzin wcześniej. wówczas można było spotkać na niej mniej lub bardziej trzeźwych turystów różnej maści i narodowości, okolicznych mieszkańców oraz stosunkowo liczne patrole policji. gdyby brać pod uwagę sfory psów, po drodze nie minąłem nikogo. cisza porannych gór przytłaczała i uzdrawiała.

skręciłem w kierunku wierchów.
zbliżała się 4:30, świtało. moja hardkorowa empetrójka zaczęła odtwarzać arcydzieło pana watersa.

And now, from where I stand
Upon this hill
I plundered from the pool
I look around
I search the skies
I shade my eyes
So nearly blind

And I see signs of half remembered days
I hear bells that chime in strange familiar ways
I recognise...
The hope you kindle in your eyes

minęła 5:12. wokół wciąż brak żywej duszy. pośpieszyłem więc ku małej kapliczce spiewając na cały głos jutrznię.
ptaki wtórowały psalmom i hymnom.
w końcu zapadła cisza.
słońce zalewało całą okolicę swoim ciepłym blaskiem.
zaczynał się dobry dzień.
w końcu zapadła cisza.
słońce zalewało całą okolicę swoim ciepłym blaskiem.
zaczynał się dobry dzień.
4 Komentarzy. Skomentuj.:
no. zatkało mnie.
zawsze mnie zadziwiasz (pozytywinie)
uwielbiam tu zaglądać...
mmm... Bukowina.
ten krajobraz,
górski klimat...
no i zazdroszczę porannych spacerów :)
Przecudownie...!
Podziwiam twoją wrażliwość, jesteś autentyczny i prawdziwy w tym co robisz. Zazdroszczę takiej wrażliwości a jednocześnie podbudowuje mnie fakt że są jeszcze ludzie twojego pokroju. Oby tak dalej !!!
Prześlij komentarz