
linia 610. następny przystanek - basztowa lot.

dramat. jestem głodny.

okienko z kebabem na dworcu, zwykle otwarte 24/7, również nieosiągalne.
ech.

zgodnie z oczekiwaniami, kraków główny był o tej godzinie wysłany zgonami.
ci, którzy nie zaklepali sobie miejsca na cieplutkich ławeczkach leżakowali na schodach lub opierali się o nieczynne kasy biletowe.
pociąg ekspresowy tlk 'pobrzeże' do kołobrzegu. w zestawie wars i miejsce w przedziale 2 klasy za jedyne 23,88. brzmi dumnie, co?
po wejściu do wagonu szybko rozszyfrowałem skrót tlk.
tanie linie kolejowe.
wars pierwszej generacji, kawa jedynie parzona.
przynajmniej wyborczą gratis dorzucili.
stacja kielce. wyskoczyłem z wagonu. gdy do moich uszu dobiegł głos spikerki obwieszczającej przyjazd 'pobrzeża', postanowiłem nigdy więcej nie narzekać na dykcję i tembr głosu pani z krakowskiego dworca. przebiwszy się tunelem na przystanek wsiadałem do czterdziestki szóstki ( bilet ulgowy gminny - 1.20 zł. ) i ruszyłem do ślichowic. czas do pracy.

do pociągu powrotnego miałem sporo czasu. postanowiłem więc obejrzeć sławną (?) ul. Sienkiewicza, reprezentacyjny deptak kielc. odpicowana dróżga, ponad 1,5 km na przestrzał. banki, banki, banki. delikatesy. oraz rzecz jasna piekarnia pod telegrafem i czikenburgery za złoty dziewięćdziesiąt. nic specjalnego. brak magii.
jednakże, bardzo blisko dworca, spotkałem pewne małżeństwo.
żadne nie wiedzało dokąd prowadzi tą drugą osobę.
jednak szli, mimo wszystko.
ci, którzy nie zaklepali sobie miejsca na cieplutkich ławeczkach leżakowali na schodach lub opierali się o nieczynne kasy biletowe.

po wejściu do wagonu szybko rozszyfrowałem skrót tlk.
tanie linie kolejowe.
wars pierwszej generacji, kawa jedynie parzona.
przynajmniej wyborczą gratis dorzucili.


do pociągu powrotnego miałem sporo czasu. postanowiłem więc obejrzeć sławną (?) ul. Sienkiewicza, reprezentacyjny deptak kielc. odpicowana dróżga, ponad 1,5 km na przestrzał. banki, banki, banki. delikatesy. oraz rzecz jasna piekarnia pod telegrafem i czikenburgery za złoty dziewięćdziesiąt. nic specjalnego. brak magii.
jednakże, bardzo blisko dworca, spotkałem pewne małżeństwo.
żadne nie wiedzało dokąd prowadzi tą drugą osobę.
jednak szli, mimo wszystko.
3 Komentarzy. Skomentuj.:
To małżeństwo to ja w b/w widzę bardziej, ale to są gusta i gusciki.
Co do TLK to nic. W google wpisz "dziękuję PKP za wrażenia z podróży". Powiem więcej! Ja tam byłem. Siedziałem (tak to nazwijmy, acz nie wiem czy czasownik jest adekwatny). Na szczęście wracałem w wagonie sypialnym. Ale przyznam szczerze. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. Nie było wolnego miejsca nawet na podłodze. Interweniowała Straż Ochrony Kolei, bo ludzie wtrgnęli do kuszetek. PKP NIESKOŃCZONĄ ILOŚĆ BILETÓW MA, NIE ZABRAKNIE DLA NIKGO, NIE ZABRAKNIE DLA NIKOGO (biletu, bo podłogi to już niekoniecznie).
Pozdrawiam
Wiktor T.
czytam, oglądam i się nadziwić nie mogę, że wśród pierwszaków tegorocznych szóstego zakładu ogólnokształcącego, ludzie tacy są. bo jeśli blog jest odzwierciedleniem duszy (tak, wiem. oczy) to Twoja musi być conajmniej ciekawa.
Prześlij komentarz